niedziela, 3 marca 2013

ROZDZIAŁ 3 "Muszę Ją Chronić"

      Obudziłem się około 10:00, świeciło słońce, a obok mnie na łóżku ktoś siedział, nie widziałem kto bo zamknąłem oczy, by pomyśleć w spokoju.
- Skarbie śpisz ? - Spytała kobieta siedząca koło mnie. była to moja mama.
- Tak, a co ? - Odpowiedziałem.
- Chciałam wiedzieć jak się czujesz ? - Spytała z troską w głosie.
- Dobre, już dobrze, brzuch mnie już nie boli. - Odpowiedziałem szerze.
- To świetnie. Zejdziesz na śniadanie czy mam ci je przynieść ? - Spytała kobieta.
- Nie, nie, zaraz zejdę, czekaj chwilę. - Już miałem wstać, gdy przypomniałem sobie,   że  w nocy było mi tak gorącą, że miałem na sobie tylko spodenki i nie chciałem by mam mnie widziała, po prostu mi to nie pasowało - y...mamo...mogłabyś ? - Spytałem wskazując na otwarte drzwi.
- Jasne, już już. - Odpowiedział po czym podeszła do drzwi i ZAMKNĘŁA JE. Nie oto mi chodziło, chciałem żeby wyszła a nie za trzaskała sobie drzwi.
- Mama. Nie o to mi chodziło, chciałbym żebyś wyszła bo chcę się ubrać ok ? - Spytałem lekko rozbawiony tą całą sytuacją.
- A... - ocknęła się dopiero o co mi chodziło. - Ok, już wychodzę, ale na pewno sobie poradzisz? - Spytał. A mnie zatkało, miałem zamiar powiedzieć jej co o tym myślę, ale nie za ostro ją potraktować.
- Mam ! Nie mam pięciu lat, uwierz mi umiem się ubrać, wiem że się martwisz ale naprawdę już czuję si dobrze, serio. - Chyba ją przekonałem.
- Ja nie chciałam cię urazić, przepraszam. - Zrobiła smutną minę.
- Dobra mamo, nie gniewam się, mogę się ubrać ?
- Tak, to ja czekam na dole.
- Ok, to czekaj.
      Wyjąłem z szafy czarne jeansy, białą koszulkę i czerwono-białą koszule w kratę. Otworzyłem drzwi by sprawdzić czy nikogo nie ma w korytarzu, był pusto więc szybko w samych bokserkach, wybiegłem z pokoju do łazienki, by się odświeżyć. Ubrałem się w wybrane w pokoju ciuchy i poprawiłem sterczące na wszystkie strony włosy. Ubrałem buty i zszedłem na dół.
Tam czekała na mnie mama ze śniadaniem.
- Dzięki. - Podziękowałem i usiadłem, na krześle. Po zjedzeniu postanowiłem odwiedzić Ally i sprawdzić przy okazji czy dotrzymała obietnicy. Chciałem także sprawdzić jak się czuje po tych fatalnych dniach. Przez tego typasa popsuł jej się pierwszy dzień w szkole. 
- Mamo, ja wychodzę do Ally, nie wiem kiedy wrócę, na pewno przed kolacją ok ? - Spytałem z nadzieją czy rodzic mnie puszczą.
- Dobrze synku ale uważaj na siebie. - Prośba się spełniła, mama się zgodziła i jak zwykle mówiła to samo to za każdym razem gdy miałem gdzieś wyjść. Ale rozumiałem ją po prostu troszczyła się o mnie, byłem jej jedynym synem, a sklonować mnie nie mogła...chyba że...a nie to głupi pomysł, najważniejsze, że mogłem iść.
- Tak, tak - powiedziałem z sarkazmem w głosie na pytanie zadane przed moimi długimi rozmyśleniami. Wyszedłem z domu zamykając drzwi. Pogoda byłą tak świetna, że od razu poprawił mi się humor. Doszedłem do Sonnic Booma w jakieś 10 minut. Ally  stałą już za ladą i najwyraźniej była trochę przygnębiona. Podszedłem do niej.
- Cześć Ally, jak się czujesz ? - Spytałem, a ona niespodziewanie podbiegła do mnie i przytuliła. Bolało jeszcze trochę, ale widząc że Ally czuję się lepiej pozwoliłem przytulać jej się do woli. Jej szczęście było dla mnie najważniejsze.
- Austin !- Ucieszyła się - To ja miałam do ciebie przyjść, powinieneś odpoczywać. - Pozaliła się.
A ona znowu to samo, tak jak moja mama. Cały czas martwi się o mnie a nie o siebie. Przyznam że było to nawet miłe uczucie.

- Czuję się już znacznie lepiej, pomyślałem, że zrobię ci niespodziankę i sam przyjdę się pokazać żebyś uwierzyła, że jest już ok.
- Mogłeś zadzwonić. - Odpowiedziała. "Tak jasne zadzwonić" pomyślałem z ironią w głosie. 
- Oboje wiemy, ze gdybym zadzwonił i powiedział, że jest już dobrze, to i tak byś nie uwierzyła i sama do mnie przyszła, a tak mogłem przynajmniej rozruszać kości. I tak bym dzisiaj przyszedł na naszą próbę. - Wyjaśniłem jej. Trochę mnie to bawiło.
- Masz rację. - Uśmiechnęła się, a  ja to odwzajemniłem.
- A ty jak się czujesz ? - Zadałem pytanie, które chciałem powiedzieć od kąt tu wszedłem.
- Dobrze. Na razie jest ok, ale jutro muszę iść do szkoły i nie wiem jak to będzie - Zmartwiła się.
- Nie przejmuj się ja się tym zajmę. - Odpowiedziałem. Mam już plan, o którym dowie się dopiero jutro.
- Austin, co chcesz zrobić ? - Najwyraźniej nie domyśliła się o jaki plan mi chodziło, co było punktem dla mnie.
- Nie myśl teraz nad tym, zobaczysz jutro. - Odpowiedziałem, po czym uśmiechnąłem się. Nie wiedzieć czemu Ally nazywała ten uśmiech "łobuzerskim" co szczerzę mówić mi nie przeszkadzało. Nawet się do tego przyzwyczaiłem, chyba podobała jej się ta mina.
 Resztę dnia spędziliśmy przy fortepianie luzując się i układając jakieś komiczne teksty. Pomogłem jej także w sklepie, polecałem sprzęt klientom itd. Potem usiedliśmy u niej w pokoju i gadaliśmu .
- Mam pomysł - zacząłem - juto mamy spotkanie co nie, więc ja tym razem napisze piosenkę, a ty sobie odpoczniesz ok ? - Pomyślałem że tym razem dam jej odpocząć i ja coś skomponuję. - Ale pod jednym warunkiem.
- Dobrze skoro chcesz. A jaki to warunek ? - Spytała najwyraźniej zaciekawiona.
- Ja napiszę duet, ale razem go zaśpiewamy.
- Austin, ale ja... - zaczęła lecz ja jej przerwałem.
- Wiem, że się boisz, ale uwierz mi nie ma czego. Zaufaj mi dobra ? - Spytałem. Próbowałem być bardzo przekonujący ale nie wiem czy mi się uda. Bardzo mi zależało, aby Ally nauczyła się, że należy spełniać marzenia bezwarunkowo na to czy kiedyś się one nie udały. Nie można się poddawać.
- Dobrze zaśpiewam z tobą. Odpowiedziała niepewnym głosem.
Wyjąłem telefon i zajrząłme na godzinę, była już siedemnasta i musiałem iść na kolacje.
- Przepraszam Ally ale jest już piąta, muszę iść do domu. 
- Dobrze, spotkamy się jutro ok ? - Spytała uśmiechając się.
- No jasne tak jak zwykle. - Odpowiedziałem odwzajemniając uśmiech. Wyszedłem. 
Po jakichś 10 minutach byłem już w domu. 
- Już jestem  - oznajmiłem. Z kuchni wyszła mama.
- Świetnie, siadaj do stołu. - Odpowiedziała wskazując gestem dłoni bym usiadł przy stole obok ojca.
- Ok. - Posłusznie usiadłem. Rozmowę zaczął tata. 
- Jak tam u Ally, dobrze się czuję ? - Spytał. 
- Tak, ale boi się jutrzejszego dnia w szkole.
- To naturalne, po czymś takim. - Odpowiedział tata, jakby coś takiego przeżył.
- Chciałem was o coś spytać. - Oznajmiłem patrząc na ich twarze, Mama podała kolacje i usiadła do stołu. 
- Tak, o co chciałeś spytać. - Poodwiedzała mama patrząc na mnie. Uśmiechnęła się, więc odwzajemniłem to.
- Bo...ja chciałem żebyście zapisali mnie tu do liceum. - Poinformowałem ich niepewnym głosem. 
- Czemu chcesz tu chodzić do szkoły ?- Spytał ojciec uważnie czekając na moją odpowiedź.
- Jake chodzi tu do szkoły tak jak Ally, a ja boję się, że coś się jej stanie więc chciałem tu chodzić by...no...odgonić od niej...no Jakea...wicie cho chcę powiedzieć. - Wytłumaczyłem, a przy najmniej starałem się wytłumaczyć. Rodizce popatrzyli na siebie, po czym mam spojrzała na mnie.
- My akurat chcieliśmy ci powiedzieć, ze mamy zamiar cię tu zapisać tylko nie wiedzieliśmy czy się zgodzisz.
- To dobrze się złożyło, że sam chcę tu iść. - Ucieszyłem się. - A co z książkami, nie mam ich. - Zbytnio się tym nie przejmowałem, ale trzeba było poudawać torchę przed rodzicami, że się tym
 martwię.

- Tym się nie przejmuj, już kupiliśmy si książki.
- Więc mogę jutro iść ? - Spytałem.
- No pewnie, że tak. - Oznajmiła mama z wielkim szczęściem. - I tak wczoraj był pierwszy dzień i na
pewno nic nie pisali. Nagle tata zaczął inny temat.
- Wiesz co synu, ta dziewczyna jest ogromną szczęściarą, że ma takiego troszczącego się o nią
przyjaciela.
- Tato, przestań. - Powiedziałem tak, mimo iż bardzo mi to schlebiało.
- Mówię prawdę, Ally ma ogromne szczęście. - Powiedział tata i poklepał mnie po plecach. Gdy skończyliśmy jeść, by się przymilić umyłem naczynia i poszedłem do siebie, by porozmyślać.
      Cieszyłem się, że będę juto z Ally , spróbuję jej "pilnować" by ten zboczeniec się do niej nie dobrał. Martwiłem się o nią, tak jak ona o mnie. Rozmyślałem nad słowami taty :"Wiesz co synu, ta dziewczyna jest ogromną szczęściarą, że ma takiego troszczącego się o nią
przyjaciela", być może tata miał rację. Troszczyłem się o Ally, gdyż była ona moją przyjaciółką i bez niej nie był bym tym kim teraz jestem. Po prostu pomagamy sobie na wzajem, jak brat z siostrą. Ale nie wiem czy to uczucie do niej jest takie jakie czuję się do rodzeństwa.Uważam, że jest ona dla mnie kimś więcej niż tylko przyjaciółką.

5 komentarzy:

  1. Genialne...czekam na kolejny? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, że wczoraj nie dodałam, ale komputer mi się nie włączył, więc na przyszłość nie obiecuję, że będę pisać regularnie, ale dzisiaj będzie na pewno

    OdpowiedzUsuń